Ostatnia paleta z Maybelline jaką miałam też była nude i w sumie lubiłam cienie ale nie lubiłam opakowania. Niestety w sprawie opakowania nic się nie zmieniło. Dalej jest to typowo plastikowo pudełko, które wkurza już od samego otwarcia. A przecież można ładniej i z wdzięcznym magnesem by używało się przyjemnie. O OPAKOWANIU już wam wspomniałam. Nadmienię jednak, że w środku znajdziemy sporo, bo aż 16 cieni z czego 4 są dwa razy większe od pozostałych. Cienie są matowe i błyszczące, ale te błyski to taka mocna perła. KOLORYSTYKA jest nudziakowa z dominują ciepłych tonacji. Nawet ciemne brązy są ciepłe. FORMUŁA cieni jest raczej sucha, nawet błyski są suche. Nie są kredowe tylko bardzo mocno sprasowane. Pigment jest całkiem fajny, nie trzeba budować koloru. Od razu dostajemy na pędzel taką odpowiednią ilość, która ładnie przenosi się z pędzla na powiekę. Błyski z palca na powiekę też przechodzą bezproblemowo. JAKOŚĆ jest bardzo średnia. Trzeba lubić taką formułę, któr...