Ta
paleta to dla mnie sprawdzian czy uczę się na błędach ale i sprawdzian dla
palet Eveline czy są warte mojego i Waszego zainteresowania, czy może są tylko
rekomendacjami influencerów. Moja poprzednia paleta Eveline czyli Charming
Mocha okazała się porażką głównie ze względu na jednorodną kolorystykę na
powiece. Trwałość i pigmentacja była cudna, jakość pracy też, tylko te
kolory...pomyślałam więc, że Variete będzie idealna - wielokolorowa i pewnie zaczerpnie
pozytywne cechy palety Charming Mocha. Jak wypadła?
Opakowanie jest dość luksusowe,
podobne do opakowań ABH, welurek z wytłoczeniami. W środku lusterko i 18 cieni ułożonych
w zadziwiający sposób, raczej by zaskoczyły oko, ściągnęły spojrzenie niż
ułatwiały pracę.
Formuła cieni jest inna niż w
Charming Mocha. W Variete maty są bardziej suche, zbite, trudne w obsłudze. Nie
osypuja się, nie pylą ale praca z nimi to koszmar. Pigment nie przenosi się z
wymaganą intensywnością, trzeba dokładać i dokładać. Gdy dołożymy to zaczyna
się problem, bo kolor nie rozkłada się równomiernie. Rozcieranie też jest dość
skokowe. Mnie bardziej wkurzał makijaż tą paletą niż sprawiał przyjemność. Dokładanie,
dziury, niestabilne rozcieranie; kto ma czas na tyle poprawek? Cienie
metaliczne są mięciutkie ale tylko nakładając je palcem uzyskamy wymagany
blask. Nakładanie pędzlem jest niemożliwe, bardzo ciężko łapią się pędzla i nie
przeniesiemy wymaganego, intensywnego blasku.
Najgorszą cechą tej palety jest
trwałość cieni. Maty rolują się, nie ważne czy na bazie, korektorze czy kleju.
Cienie metaliczne na kleju trzymają się około 5-6h ale i tak zbierają się w
załamaniach.
Ta paleta mnie rozczarowała.
Nie kupię już palety Eveline. Możliwe, że dla kogoś kto wymaga delikatnej
kolorystyki na powiece, kto ma idealnie równą płaszczyznę oka i kto lubi długo wykonywać
makijaż, ta paleta będzie cudownym kosmetykiem. Dla mnie jest kiepska.
Moja ocena: ⭐⭐☆☆☆
Komentarze
Prześlij komentarz